Jeśli spodobał Ci się mój wpis, możesz postawić mi kawę! :)
Po odpoczynku spokojnym krokiem ruszam w kierunku Trzemeśni, gdzie miałam zakończyć wędrówkę. Po kilku minutach spotykam pieska, biegnie do mnie z patykiem machając ogonem - jednak właścicielka szybko przywołała go do siebie. Po wymianie kilku zdań Pani Magda postanowiła mi towarzyszyć w ostatnim odcinku mojego szlaku. Jednak rozmawiało nam się tak dobrze, że to ostatecznie ja odprowadziłam Panią Magdę i Polę (pieska) do domu. Z uśmiechem na twarzy zeszłam do głównej drogi, by poczekać na transport powrotny - usiadłam na przystanku. Nie minęło 5 minut i dołączył do mnie przechodzący obok Pan - 85letni Pan Włodek. Umilił mi rozmową 45minut oczekiwania na tatę i szwagra, którzy odebrali mnie z mojej mety. Uwielbiam takie spotkania na szlaku! :)
Tutaj robię dłuższą przerwę, bo mam świadomość, ze moja trasa już powoli dobiega końca. Zauważam, że miałam pasażera na gapę.. ;)
Pełna energii zaczynam podejście na Ciecień - dosyć długie, miejscami strome, ale niezbyt trudne. Szlak prowadzi głównie przez las, wzdłuż grzbietu.
Po osiągnięciu grzbietu Ciecienia, szlak prowadzi dalej jego długim, zalesionym pasmem. W pewnym momencie zaczyna się stopniowe zejście, trasa nie jest trudna technicznie. Wkrótce wychodzimy na łąki i pola należące już do Poznachowic Górnych.
Tutaj zahaczam o sklep, chwila przerwy i kontynuuję wędrówkę. Tym razem mam przed sobą prowadzący w górę asfalt.. idę i idę.. droga w pełnym słońcu zdaje się nie kończyć, jednak wtedy na swojej drodze spotykam idącą z naprzeciwka dziewczynę - zaczynamy rozmowę i tak nawet nie wiem kiedy mija nam 20minut ( Ala, jeśli kiedyś to przeczytasz - trzymam kciuki za Twój Niebieski Szlak Sudecki! Jesteś wielka!).
Docieram do Trupielca.
Z Dzielca szlak zaczyna łagodnie schodzić, a las zaczyna się przerzedzać. Wkrótce pojawiają się pierwsze widoki. Docieramy do osiedli i pól - to rejon miejscowości Szklarnia. Przez chwilę idę wśród zabudowań i łąk - a skoro łąki to co robimy? Tak jest, rozkładamy się, bo to idealne miejsce by coś zjeść i zrobić chwilę przerwy :)
Po pewnym czasie docieram na Dzielec (753m n.p.m.) - to niewysokie, zalesione wzniesienie, raczej niepozorne, ale będące punktem orientacyjnym na trasie.
Dzień drugi wędrówki..
Budzę się o 5:30 i w głowie krąży mi jedna myśl "Marta, po co Ty to sobie robisz - nie lepiej pospać?" jednak szybko (jeżeli 30min to szybko :D ) wypędzam ją z głowy i zbieram się do wyjścia - w końcu dziś mam sporo kilometrów do zrobienia.
Postanowiłam zejść do Kasiny Wielkiej wzdłuż stoku narciarskiego, co nie było najlepszym pomysłem - moje kolana wołały o pomstę do nieba. Ale cóż trzeba iść dalej. Na drodze spotykam małego kompana, który towarzyszy mi przez kilkanaście minut i wysłuchuje jak to mam ciężko w życiu :D Oto on..
Śnieżnica 1007m n.p.m. - nocleg..
Po odpoczynku na szczycie Ćwilina zaczynam zejście - szlak prowadzi przez szeroką, widokową polanę szczytową, po czym wchodzi znów w las. Muszę przyznać, że przez kilkadziesiąt minut jest dość stromo, aż wreszcie dochodzimy do Przełęczy Gruszowiec, która leży przy drodze - znajduje się tu również punkt z jedzeniem, więc idealnie miejsce na przerwę. Ja jednak postanowiłam iść dalej, by szybciej dotrzeć do wyczekanego schroniska w którym miałam spędzić najbliższą noc.
Z przełęczy szlak zaczyna wspinać się na Śnieżnicę. Podejście jest bardziej strome niż może się wydawać, zwłaszcza na pierwszym odcinku. W mniej więcej połowie drogi na szczyt znajdują się ławeczki, z których tym razem chętnie korzystam i robię przerwę na łyk wody. To już prawie koniec - w górnej części las staje się rzadszy, a ścieżka wygodniejsza.
I tym oto sposobem dotarłam do mojej wyznaczonej mety tego dnia - do schroniska. Przemiła Pani Wiesia prowadzi mnie do mojego pokoju, biorę szybki prysznic, kupuję herbatkę z cytryną, siadam na polanie przy schronisku i napawam się pięknem tej chwili :)
Po około 40 minutach napawania się pięknem tego miejsca ruszam dalej - teraz już wchodzę w bardziej zalesiony obszar. Podejście robi się coraz bardziej strome, szczególnie w środkowej części szlaku, gdzie trzeba pokonać kilka bardziej wymagających fragmentów - ale to właśnie w tym miejscu spotykam dwóch góromaniaków, którzy towarzyszą mi aż na sam szczyt! :) Lubię wędrować sama, ale miło od czasu do czasu mieć się do kogo odezwać, zwłaszcza jeśli to osoby, które mają tę samą pasję :)
Podejście na Ćwilin..
Szlak niebieski kieruje się w stronę lasu i zaczyna delikatnym podejściem. Na początku idzie się przez tereny mieszane - pola, łąki - które uwielbiam najbardziej, więc nie oparłam się pokusie, by zrobić sobie tam chwilę przerwy. No sami spójrzcie, czyż nie jest pięknie?
W drodze do Jurkowa..
Wypiłam kawę (którą piję TYLKO w górach, nigdzie indziej mi nie smakuje :D) i ruszyłam naprzód. Tym razem czekało mnie zejście w dół, w stronę Jurkowa. Początkowo szlak prowadzi łagodnie przez świerkowo - bukowy las, to przyjemny odcinek, jednak po kilkunastu minutach ścieżka zaczyna się robić coraz bardziej stroma, co porządnie dało popalić moim kolanom - koniecznie trzeba uważać na luźne kamienie i wystające korzenie - choć te drugie tworzyły coś w rodzaju "schodów" i akurat dla mnie były bardzo pomocne. W pewnym momencie szlak wychodzi na bardziej otwarty teren - z jednej strony widać pola i zabudowania Jurkowa. Ostatni odcinek prowadzi już po utwardzonej drodze. To znak, że cywilizacja coraz bliżej. Po ponad godzinie od wyjścia spod wieży jestem w centrum Jurkowa - to spokojna, niewielka wieś.
Podejście na szczyt Mogielicy (1171 m n.p.m.)
Z polany pozostaje jeszcze kilkadziesiąt minut podejścia na szczyt. Ścieżka kluczy przez las, momentami jest stroma i kamienista. W końcowym etapie ścieżka łączy się z innymi szlakami: zielonym (z Jurkowa) oraz żółtym.
Po około 2,5 - 3 godzinach od startu osiągam szczyt Mogielicy - najwyższy wierzchołek Beskidu Wyspowego. Na szczycie stoi drewniana wieża widokowa, z której rozciąga się niesamowita panorama - przy dobrej pogodzie możemy zobaczyć Tatry, Gorce, Pieniny, Beskid Sądecki, Wyspowy i Makowski, a nawet Babią Górę! Wokół wieży znajduje się kilka ławek, tablic edukacyjnych i niewielki krzyż. To idealne miejsce na dłuższy odpoczynek przed dalszą trasą.
Jako, że zapowiadała się piękna pogoda na majówkę postanowiłam to wykorzystać i wyruszyć w góry! To jeden z moich ulubionych sposobów na spędzanie wolnego czasu :)
Tym razem zdecydowałam się na trasę Szczawa - Trzemeśnia niebieskim szlakiem (odcinek GSW) - to idealna propozycja na dwudniową wyprawę w sercu Beskidów.
Wędrówkę zaczęłam w Szczawie, niewielkiej miejscowości w Beskidzie Wyspowym. Szlak od początku prowadzi umiarkowanie stromo po górę. Najpierw szeroką, leśną drogą, później ścieżkami bardziej dzikimi, często zacienionymi. Po około 1,5h marszu dotarłam do Polany Stumorgowej, jednej z najbardziej znanych w regionie. To świetne miejsce na odpoczynek - rozległa przestrzeń, piękne widoki i charakterystyczne szałasy pasterskie. W pogodny dzień widoki sięgają Gorców, Tatr i Beskidu Sądeckiego .
1-2 maja 2025